Witajcie poniedziałkowo!!!
Jak minął weekend? Mnie zdecydowanie za szybko :) Sobota pracowita, czyli jak co tydzień zakupy, sprzątanie itp..., a niedziela trochę leniwa, z dobrym jedzeniem, wspólnym spacerem, ulubioną gazetką- niedziela mogłaby trwać tak kilka dni pod rząd, to może bym tak porządnie odpoczęła :D
Udało mi się też znaleźć chwilę na dokończenie miętowej podusi, strasznie długo to trwa nim coś zrobię od początku do końca, ale co poradzić... tak na razie musi być! To już nie zanudzam - zobaczcie
jak zwykle środek zrobiony na szydełku, dodatkowo ozdobiony słodkimi kuleczkami, reszta poszeweczki z cudnej miętowej bawełny w maleńkie, białe kropeczki ( ze sklepu Drecotton )
na zdjęcia załapały się też moje cottonki i miętowa kurka
naznosiłam też z targu stokrotek - są takie urocze! nie wiem tylko jak długo przetrwają, bo Franio z upodobaniem je podskubuje ( szczególnie, gdy mama woła NIE WOLNO!!!:)
I taki teraz już trochę wiosenny salon :D
Dużo słonka na ten tydzień Wam życzę :)))