Obserwatorzy

środa, 28 października 2015

Ocalony

od zapomnienia... Stary, kuchenny taboret, na którym wysiedziałam godziny, a to " modląc się" nad obiadem lub innym posiłkiem ( straszny był ze mnie  niejadek), a to odrabiając zadania domowe. Zabrałam go z rodzinnego domu, z piwnicy, umyłam, ubrałam  i mam w kuchni nowego pomocnika ;)Zastanawiam się jeszcze nad pomalowaniem go, ale póki co, stoi sobie taki odrapany, naznaczony czasem...






Podoba mi się staruszek :)










Pozdrawiam jesiennie!!!

14 komentarzy:

  1. BArdzo dobrze, że go nie pomalowałaś. Świetnie pasuje mu to nowe ubranko. tylko ty tak potrafisz ;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam stare przedmioty właśnie takie odrapane, nieodnowione, są wtedy prawdziwe :)) Ja też mam stareńki taboret, który uwielbiam :)) Twój cudnie się prezentuje w nowym ubranku :))
    Pozdrawiam cieplutko, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny! Ja bym taki zostawiła :) Ubranko na siedzisko mu wystarczy :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest idealny i ma piękne ubranko. Też bym nie malowała. Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Te taborety też mi się kojarzą z modlitwą nad obiadem :)
    Myślę, ze jak do przemalujesz, to już nie będzie "to", ubranko super! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To miłe, że wrócił do łask :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały! Pięknie go ubrałaś :-) Mnie się bardzo podoba właśnie taki - obdrapany.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widać na nim całą jego historię życia, więc szkoda malować te znaki czasu, ale to już zależy od Ciebie... Wdzianko idealnie mu pasuje. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też uwielbiam meble z duszą. Taboretu bym nie odnawiała. W ubranku wygląda świetnie. Kiedyś kupiłam od miejskiej biblioteki 50-letnią szafkę katalogową z myślą o jej "wybieleniu". Rodzina stanęła za nią murem - że mam nie odnawiać. I stoi taka obdrapana drugi rok w salonie.

    OdpowiedzUsuń